To już kolejna próba sforsowania bram Ligi Mistrzów przez polski klub. Od sezonu 1996/1997, a więc 15-stu lat żadnej drużynie z naszego kraju ta sztuka się nie udała. Co roku polscy kibice piłkarscy zadają sobie to samo pytanie:
Kiedy Mistrz Polski przekroczy wrota "piłkarskiego raju?
"Biała Gwiazda" w pucharach (2000-2010).
Dla obecnego Mistrza – piłkarzy krakowskiej Wisły to już siódme podejście odkąd w klub zainwestował swoje pieniądze multimilioner Bogusław Cupiał. Ten gość chyba naprawdę kocha Wisłę, bo tylu niepowodzeń i blamaży, które zanotowała w ostatnich latach "Biała Gwiazda", niewielu właścicieli klubów by wytrzymało. Trudno więc, nie zgodzić się ze sformułowaniem dotyczącym myślenickiego biznesmena, że "Wisła jest jego oczkiem w głowie"- choć zapewne nie raz w ciężkich chwilach właściciel Telefoniki (czwartej co do wielkości firmy produkującej kable w Europie) nosił się z zamiarem porzucenia tego delikatnie mówiąc mało dochodowego interesu.
Cezarowi jednak trzeba oddać, co Cezara. Krakowianie w latach tzw. "Wielkiej Wisły" nie mieli sobie równego na krajowym podwórku, a i w sezonie 2002/2003 zwrócili oczy przynajmniej części piłkarskiej Europy eliminując w wielkim stylu Parmę i Schalke. Być może samozadowolenie trochę "bossa" Wisły zgubilo, bo po "wpompowaniu" w klub dziesiątków milionów złotych, Cupiał uznał, że czas zarabiać na sprzedaży zawodników po zdobyciu Mistrzostwa Kraju. Taka tendencja miała miejsce od sezonu 2004/2005 i w latach następnych kiedy to zespół zaczął się kruszyć. Kałużny, Kukiełka, Gorawski, Żurawski, Kosowski, Frankowski, Uche, nieco później Błaszczykowski, a niedawno bracia Brożkowie, Głowacki, Baszczyński i Marcelo – to wszyscy piłkarze, którzy opuścili klub przez kilka ostatnich lat. Niestety, zainwestowane w klub pieniądze, trzeba było spłacać ratami, więc "cięcia kosztów" i wpływy z transferów były nieodłączną częścią polityki kadrowej Wisły Kraków. Co jednak najbardziej boli zespół, był zazwyczaj osłabiany właśnie po zdobyciu Mistrzostwa Polski.. a nowe transfery typu Brasilia, Penksa, Paulista, Hristov, Beto i inni (bez obrazy) nie wnosiły nic do drużyny. W efekcie pojawiły się kompromitujące wpadki z gruzińskim Dinamem Tibilisi, Valarengą Oslo czy świeżo nam tkwiąca w pamięci z Levadią Tallin sprzed dwóch lat. Era Kasperczaka odeszła w zapomnienie, a niewielu wierzyło w powtórzenie sukcesów choćby z występów w Pucharze UEFA (odpadnięcie w 1/8 z Lazio Rzym). Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że ruchy transferowe Wisły miały uzasadnienie – oczywiście nie wszystkie. Ale losując Barcelonę, czy Real Madryt – trudno było dawać jakiekolwiek szanse Mistrzowi Polski. Gdyby nie część środków uzyskanych ze sprzedaży zawodników – być może Wisły nie oglądalibyśmy znów w kolejnym podejściu do Champions League. W tym roku jest wiele czynników wskazujących na to, że Wiślacy mogą zrealizować niespełnione marzenia. Jakie to czynniki?
Najsłabszy Mistrz Polski od wielu lat.
Po zakończeniu sezonu 2010/2011 wielu piłkarskich ekspertów postawiło wydaje się słuszną tezę: "Wisła to najsłabszy Mistrz Polski od wielu lat". Trudno nie zgodzić się z taką etykietą która przylgnęła do krakowian. Zespół ośmieszył się w pucharach z azerskim Karabachem i reaktywacja Wisły pod rządzami Kasperczaka się skończyła. Po krótkim epizodzie z udziałem Tomasza Kulawika, zdecydowano się na opcję holenderską. Zaciąg niederlandzki w postaci byłego szkoleniowca NAC Breda – Roberta Maaskanta i dyrektora PSV Eindhoven – Stana Valckxa sprawdził się znakomicie – choć nie uniknął kilku wpadek (m.in z Podbeskidziem w PP). Wisła, pomimo tego, że w lidze nie czarowała, skrzętnie gromadziła punkty wykorzystując potknięcia rywali. Choć jej "styl gry" nie był zbyt atrakcyjny dla wybrednych fanów piłkarskich delektujących się na codzień Premier League czy Primera Division, to trzeba oddać, że Mistrzostwo Polski dla krakowian było w pełni zasłużone.
Transfery Wisły Kraków – 2011 r.
To co rzuca się w oczy to zmiana kadrowej polityki Wisły. Widać, gołym okiem, że holenderski dyrektor sportowy Stan Valckx, to człowiek z nieco innej półki, niż nasi polscy pseudo-fachowcy zarządzający na codzień polityką klubów. Być może holender nie dysponuje ogromnym budżetem, ale jego kontakty i niebagatelne doświadczenie z przeszłości pozwalają mieć nadzieje, że do krakowskiej ekipy trafią wreszcie gracze "na poziomie". Melikson i Genkov to najlepsze argumenty potwierdzające tak śmiało postawioną tezę. Używając terminu zmiana polityki kadrowej nie mieliśmy na myśli, że właściciel klubu Pan Bogdan Cupiał zacznie znowu "szastać pieniędzmi" na swój ukochany klub. Zatrudnienie ludzi z "papierami" jednak zrobiło swoje. Wprawdzie skauting Wisły, jak i większości polskich klubów leży w zarodku, to warto zwrócić uwagę na pewne prawidłowości. Pomimo tego, że budżet nie był powalający, a pieszczotliwie zwani w Polsce "centusiami" krakowscy działacze nie mieli czym szachować na europejskim rynku transferowym, możemy zaobserwować pewne istotne zmiany.
Od wielu, wielu lat "Biała Gwiazda" po raz pierwszy nie osłabiła się znacznie po zdobyciu mistrzostwa. W każdym bądź razie nie traktujemy w takich kategoriach odejścia słowaka Erika Cikosa, który nie był żadnym wyróżniającym się piłkarzem, a takich zawodników jak on jest w Europie pełno, wystarczy tylko dobrze poszukać. Drugi ważny "plus" przemawiający na korzyść klubowych włodarzy to transfery. Być może Cupiał miał ułatwione zadanie widząc męczącą się w ligowych potyczkach ze średniakami Wisłę. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że transfery do Mistrza Polski, były wcześniej przynajmniej po części zaplanowane. Dość szybko podpisano kontrakt z Ivicą Ilievem, królem strzelców ligi serbskiej w barwach "Grabarji" z Belgradu. Kolejnym ciekawym, ale i bardzo ryzykownym ruchem transferowym jest z pewnością Michael Lamey. Pozostaje mieć nadzieję, że nie podzieli on losu Serge Branco i nie opuści klubu po pół roku siedzenia na ławce rezerwowych.
Niestety w przypadku Lameya również możemy zauważyć pewną zależność, tym razem dodajmy jednak od razu - negatywną. Przy "nosie" do transferów Stana Valckxa nie sposób nie zwrocić uwagi, że jego znajome z ligi holenderskiej "zaciągi" – póki co się niesprawdzają. Tak było z gwiazdą Nourdinem Boukharim i wspomnianym Branco. Nie zachwyca również póki co Jaliens. Znane nazwiska jak widać nie dają gwarancji dobrej gry. Być może warto zrezygnować z usług graczy, o znanych nazwiskach, którzy wydaje się, wypalili się już "piłkarsko"? W mediach coróż pojawiają się kolejne transferowe plotki Kontrakty w Wiśle podpiszą lada dzień najprawdopodobniej dwaj kolejni gracze - Serb Marko Jovanović i Argentyńczyk Gervasio Daniel Nunez. Jak będą spisywać się w Wiśle – czas pokaże. Brakującym ogniwem jest jeszcze pozycja napastnika. Do tej formacji najbliżej mają Andre Alves (Videoton), Ranko Despotović (Girona) i David Biton (Charleroi). Nie wykluczone, że pojawią się kolejni kandydaci.
Jedno jest jednak pewne, Wisła nawet jeśli po raz kolejny nie awansuje do Champions League nie powtórzy błędu właściciela Lecha Poznań, który zamiast solidnie wzmocnić zespół przed Eliminacjami – osłabił go oddając do Borussi Dortmund Lewandowskiego. O ile transfer Lewego" był wkalkulowany, o tyle pozyskanie na jego miejsce Rudnevsa przeprowadzono za poźno. Mówiąc kolokwialnie p. Rutkowski zachłysnął się sukcesem, zacisnął pasa, po czym po prostu się udusił.. gdyż jego Lech nie awansował w tym roku do pucharów. Niestety znane biznesowe powiedzenie "aby zarobić trzeba najpierw zainwestować" w tym przypadku sprawdziło się znakomicie...
Wydaje się więc, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów "nowa" Wisła ma szansę stać się silniejszym zespołem niż po zdobyciu Mistrzostwa Kraju. Czy to jednak wystarczy aby znaleźć się w gronie gigantów europejskiej piłki klubowej ? Pożyjemy - zobaczymy.
Rewolucja Platiniego szansą dla Wisły.
Jeszcze do niedawna szanse na udział polskich drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów uzależnione były w dużej mierze od korzystnego losowania. Używając sformułowania "korzystne" mieliśmy na myśli wylosowanie w decydującej rundzie kwalifikacji Mistrzów Grecji, Rosji, Belgii czy Czech. Los w ostatnich latach nie był jednak łaskawy dla Mistrzów Polski przydzielając im Barcelonę, Real Madryt czy Shachtar Donieck. Polskie kluby były jednak winne samym sobie takiej sytuacji, a wszystko oczywiście przez fatalne występy na arenie europejskiej przez co dolosowywane były do europejskich gigantów lub średniaków, którzy i tak byli poza ich zasięgiem.
Szansa pojawiła się po objęciu sterów w UEFIE przez Michaela Platiniego. Była gwiazda reprezentacji Francji dostrzegła potrzebę reformy Ligi Mistrzów. Reforma Platiniego, choć rodziła się w bólach i przy wielkim oporze najsilniejszych lig i klubów europejskich, w końcu weszła w życie w sezonie 2009/2010. W dużej mierze to ona zmieniła zasady kwalifikacji do najbardziej prestiżowych na kontynencie europejskim klubowych rozgrywek piłkarskich. Reforma polega na podziale kwalifikacji na dwie grupy: mistrzowską (Mistrzowie Polski, Rumunii, Czech, Danii, Izraela, Serbii ) i nie – mistrzowską (zespoły z najsilniejszych europejskich lig, które zajęły miejsca premiowane udziałem w kwalifikacjach od 2 do 4). Cele tak przeprowadzonej reformy były szczytne: wyrównanie poziomu europejskiej piłki, a co za tym idzie zmniejszenie dysproporcji i przepaści jakie występują pomiędzy największymi państwami i ligami na starym kontynencie.
Nie od dziś przecież wiadomo, że za pojęciem "piłkarskiego raju" jak często mówi się o Lidze Mistrzów kryją się też potężne pieniądze...
Komentarze
I was looking for another article by chance and found your article casino online I am writing on this topic, so I think it will help a lot. I leave my blog address below. Please visit once.
Napisz nowy komentarz