Analiza: Partizan - Armani

Kilka tysięcy kibiców Partizana Belgrad wesprze
w czwartek swoją drużynę w walce o Top 16. Rywalem Serbów będzie największe rozczarowanie tegorocznej Euroligi - Armani Milano.

Sytuacja w rozgrywkach:
Partizan – Armani to spotkanie, które wyłoni zespół, który z 4 miejsca wydostanie się do „szesnastki” najlepszych zespołów na Starym Kontynencie z grupy C. Dalsza kolejność nie ulegnie zmianie. Włosi do awansu potrzebują zwycięstwa co najmniej różnicą pięciu punktów.

Forma i sytuacja kadrowa:
Partizan ma wszystkie atuty po swojej stronie, a największym z nich jest z pewnością żywiołowa serbska publiczność, która już nie raz pokazywała, że stwierdzenie „ściany pomagają gospodarzom” nie jest mitem. Presja jaką kibice Grabarji potrafią wywrzeć na europejskich arbitrach nie podlega żadnej dyskusji. Stąd też w Belgradzie każdemu, bez względu czy byłaby to Barcelona, Panathinaikos czy CSKA Moskwa zawsze będzie grać się ciężko. Nie inaczej będzie w czwartkowy wieczór. Na dobrą sprawę podopieczni Vlady Jovanovicia, awans powinni przypieczętować już dwa tygodnie temu, jednak po słabym meczu uznali w Charleroi wyższość tamtejszemu Spirou. Potem przyszła „klęska” w Madrycie i sytuacja zespołu ze stolicy Serbii nieco się skomplikowała. Trudno porównywać dzisiejszy Partizan, do ekipy, która przed 2 laty doszła aż do Final Four Euroligi. Wtedy w dużej mierze o sile „biało – czarnych” decydowali amerykanie z Bo McCalebbem na czele.
Dziś bez wątpienia postawiono niemal wyłącznie na opcję serbską, kontraktując najlepszych na płw. bałkańskich zawodników, którzy w poprzednich latach dowiedli swojej wartości na parkietach Ligi Adriatyckiej. Bożić, Kecman, Raduljica, Macvan czy znany z występów w Panathinaikosie, potężny center Nikola Peković to jednak zawodnicy z wysokiej europejskiej półki. Ich uzupełnieniem jest Acie Law – PG/G z Golden State.

Jeżeli mielibyśmy wskazać na „papierowego” faworyta tej konfrontacji to z pewnością byłaby nim ekipa z Mediolanu. Wydawało się, że Sergio Scariolo przed sezonem dostał wszystko czego chciał, komplementując kadrowo niezwykle silną drużynę. Armani pokazuje jednak dwa, zgoła odmienne oblicza. We włoskiej Legabasket jest liderem, (wyprzedzając nawet hegemona ze Sieny), w Eurolidze zaś największym rozczarowaniem. Jest więc idealnym przykładem zespołu o którym możemy powiedzieć, że „nazwiska nie grają”. Używając bardziej dosadnego stwierdzenia zespół z Mediolanu to póki co grupa najemników. Gdyby było inaczej Armani dziś byłoby pewne awansu z tej dodajmy uczciwie „grupy śmierci”. Niestety oprócz Bouroussisa, żaden z nowych nabytków Scariolo nie wypalił. Zawiedli w szczególności Drew Nicholas i Antonis Fotsis, którym najzwyczajniej nie służą włoskie klimaty. Hiszpan ma również problemy kadrowe, a największym z nich jest brak pod koszem Benjamina Eze. Nie dawno drużynę opuścił także jej najlepszy strzelec Danilo Gallinari, który gdy tylko skończył się lockout "uciekł" za Ocean do Denver Nuggets.

Historia spotkań:
Partizan w swojej historii występów Euroligi trzykrotnie mierzył się z Armani Jeans Milano.W sezonie 2008/09 Serbowie wygrali u siebie 81-76, by w Mediolanie wysoko przegrać 59-73. Pierwsze spotkanie obu ekip w tych rozgrywkach miało niecodzienny przebieg. Mimo momentami 20 pkt. przewagi Włochów, ostatecznie dzięki ostatniej, niesamowitej kwarcie (wygranej 30:9) Partizan wywiózł cenne dwa punkty z Mediolanu zwyciężając (69:65).

Typ i uzasadnienie:
Partizan przegrał w tym sezonie u siebie tylko raz z Efesem Stambuł na inaugurację. Potem „na tarczy” z Belgradu wracały kolejno tak mocne zespołu jak Charleroi, Real Madryt i Maccabi TA. Ostatnie lata pokazują jak poważnym atutem w ręku jest hala Pionir. Nie inaczej będzie tym razem. Partizan w przeciwieństwie do Armani to zespół, a nie indywidualności, który w zasadzie na każdej pozycji może postawić się Włochom. Jeżeli dodamy do tego kontuzje Eze i odejście Gallinariego, to nie pozostaje nam nic innego jak zaproponować typ na Serbów, choć kursy co dziwne – rosną.